LEGENDA o św. Korduli
Działo się to w czasach, kiedy Skandynawią rządził Conan (zresztą, jak należałoby się domyślać, barbarzyńca i poganin). Conan ten miał syna imieniem Etherius, dla którego upatrzył narzeczoną, na dworze króla Brytów Notusa (zwanego niekiedy Theonothusem, dla podkreślenia faktu, że był - dla odróżnienia – już chrześcijaninem). Córką Notusa była dziewica Urszula, która nolens volens zgodziła się na małżeństwo, ale zażyczyła sobie że pozwoli jej udać się na pielgrzymkę, na przykład do Rzymu. Dodatkowe warunki były takie, że narzeczony się ochrzci, nie uszczknie dziewictwa przez trzy lata i zgromadzi z całego królestwa orszak jedenastu tysięcy dziewic, żeby Urszula bardziej swobodnie się czuła w podróży. Jak postanowili, tak uczynili i wyruszyli w drogę - najpierw morzem do ujścia Renu, później Renem, aż do Bazylei, później spacerkiem przez Alpy do Włoch, do Rzymu. W międzyczasie "zstąpiły dwa anioły, szalenie rzadka rzecz" i objaśniły towarzystwo, że sprawy idą ku dobremu, palma męczeństwa gwarantowana. Na takie dictum papież Cyriacus złożył urząd i przyłączył się do wesołej kompanii, takoż wielu purpuratów, nie wiadomo tylko, czy szło o męczeństwo, czy o dziewice (kronikarze tronu Piotrowego nie odnotowali żadnego Cyriacusa, podobno dziewiętnastego papieża od św. Piotra) - otóż rezygnacja Cyriacusa z urzędu spowodowała taką konfuzję, że postanowiono wykreślić go (wystornować - to dla czytelników obznajomionych z zasadami gospodarki magazynowej i księgowości) z watykańskich rejestrów. No i pielgrzymka wyruszyła na północ, przez Alpy do Bazylei, a dalej statkami do Rzymu- tak wykoncypowały anioły. W drodze powrotnej w Kolonii czekali już powiadomieni przez anioły Hunowie, pod wodzą swojego króla – Juliana. Straszna musiała być zawziętość w tych Hunach, skoro w oka mgnieniu wymordowali nie tylko jedenaście tysięcy dziewic, ale i resztę orszaku, łącznie z eks-papieżem, panem młodym, purpuratami i ciurami obozowymi, co de Voragine wycenia oględnie na piętnaście tysięcy chłopa. Jedna tylko Cordula ukryła się na statku, ale nazajutrz odwaga jej wróciła - potem, po śmierci, musiała straszyć pewnego pustelnika i domagać się dopisania do listy męczenniczek, co w końcu się udało. Julian Hun czynił jeszcze jakieś awanse Urszuli, ale ta chłodną, nie wiedzieć czemu, była, więc zawołał tylko "łuk dajcie, łuk" i tak wyniósł Urszulę na ołtarze. W ikonografii święta przedstawiana jest ze strzałami w dłoni (bo, gdyby w ciele, to by to był Sebastian), często w płaszczu, pod płaszczem kłębiące się dziewice. Liczne relikwie (z najsłynniejszym relikwiarzem zdobionym przez Memlinga, znajdującym się w Brugii) pochodzą z zapomnianego, a wyoranego w 11. wieku, cmentarza pod Kolonią. Nie dość, że nie było, nawet w czasach heptarchów, Conana, Etheriusa i Notusa, król Hunów imieniem Julian oraz papież Cyriacus należą również do legendy. Ale przecież nawet Hannibalowi wymarły prawie wszystkie słonie po drodze przez Alpy, a słoń przecież bardziej gruboskórny niż dziewica (choć oba stworzenia równie rzadkie). Liczba jedenaście tysięcy jest liczbą do tego stopnia nierealną, że już od samego początku różni apologeci dwoili się i troili, żeby ją jakoś do prawdopodobnej wartości sprowadzić. Najpierw wymyślono, że Urszula podróżowała z jedną tylko towarzyszką, imieniem Undecimilla. Potem, widząc, że argumentacja mocno naciągana, rzucono wszystko na karb skryby - zapis " XI M V" oznaczać miał 11 Martyres Virgines, a literę M błędnie odczytano jako rzymski liczebnik. Po najciekawsza interpretacje należy jednak pojechać do zamku Wartburg. Bo to nie żadna Urszula tylko Horsel, germańska bogini miłości i księżyca (coś pomiędzy Dianą a Wenus), występująca w otoczeniu jedenastu tysięcy gwiazd. Jest w Turyngii góra Horselberg, zwana też górą Wenus, gdzie Tannhauser spędzał miło czas. Tak więc wszystko objaśnić można Wagnerem - Urszulę vel Horsel płynącą Renem w tę i wewtę też. PS. A w Kolonii się trochę tej Urszuli jednak wstydzą - jest w Wallraf-Richartz Museum 15. wieczny, niezbyt dobrze atrybuowany, obraz przedstawiający świętych związanych z Kolonią na tle panoramy miasta - jest i Gereon, którego rozsiekano za wiarę na murach Kolonii, jest i Piotr (którego jedynym związkiem z miastem jest ta zabawna historyjka o popukaniu pastorałem niejakiego Maternusa), jest Krzysztof i jest dzieciątko Jezus wraz z Matką i Babcią Boską, ale Urszuli nie ma. O pozostałych tysiącach dziewic nie mówiąc.
|